Главная Случайная страница


Полезное:

Как сделать разговор полезным и приятным Как сделать объемную звезду своими руками Как сделать то, что делать не хочется? Как сделать погремушку Как сделать так чтобы женщины сами знакомились с вами Как сделать идею коммерческой Как сделать хорошую растяжку ног? Как сделать наш разум здоровым? Как сделать, чтобы люди обманывали меньше Вопрос 4. Как сделать так, чтобы вас уважали и ценили? Как сделать лучше себе и другим людям Как сделать свидание интересным?


Категории:

АрхитектураАстрономияБиологияГеографияГеологияИнформатикаИскусствоИсторияКулинарияКультураМаркетингМатематикаМедицинаМенеджментОхрана трудаПравоПроизводствоПсихологияРелигияСоциологияСпортТехникаФизикаФилософияХимияЭкологияЭкономикаЭлектроника






PŁYWAJĄCA WYSPA





 

Katastrofa, która tak nagle zaskoczyła naszych podróżników i którą oni przynajmniej w pewnym stopniu powinni byli przewidzieć, wytworzyła bardzo oryginalną sytuację, jedyną w dziejach rozbitków. Gromski i jego towarzysze zostali czymś w rodzaju Robinsonów Crusoe, z tą kardynalną różnicą, że bohater Defoego znalazł przytułek na stałym lądzie, nasi zaś boha-terowie zostali porwani na bezkresy oceanu na ruchomej płycie lodowej, która będąc igraszką prądów i wichrów mogła się błąkać miesiącami i latami, zanimby uległa zniszczeniu.

Jakiż więc los czekał ich w niedalekiej przyszłości? Odłączyli się od stałego lądu, gdzie znaleźli dostatek pożywienia dzięki obecności fok i bezlotków i obecnie byli otoczeni straszli-wym pustkowiem. Spoglądali z trwogą dokoła siebie, doznając chwilami wrażenia, że znajdu-ją się nie na kuli ziemskiej, lecz na jakiejś odleglejszej od słońca planecie. Na ciemnoszma-ragdowych, prawie czarnych wodach unosiły się olbrzymie góry lodowe, które z gondoli „Polonii” przedstawiałyby się oczom jak jakieś stado srebrnopiórych ptaków. Z bliska zaś te olbrzymie masy kryształowe robiły niesamowite wrażenie. Posłuszne unoszącym je prądom, z majestatycznym spokojem, lekko kołysane falą płynęły całymi zastępami jak jakieś zaczaro-wane hufce, okute srebrną zbroją, na spotkanie niewidzialnego wroga. W świecie tym, którego nie ożywiał nawet ruch ptasich skrzydeł, człowiek czuł się okropnie obcy, bezsilny i tak nikły, jak ziarnko piasku na wybrzeżu.

Ten niesłychany majestat, otulony w grozę milczenia, tak daleki od spraw ludzkich, taki okrutnie obcy, przytłaczał dusze naszych żeglarzy jakimś nieznośnym ciężarem i grozą. Pogrążeni oni byli przez długi czas, tak jak i całe ich otoczenie, w głębokim milczeniu, z rzadka tylko któryś z nich otwierał usta, żeby przeciąć niby ostrzem szabli tę ciszę, która stawała się nieznośna. Prócz szmeru fali, liżącej boki kolosa, który ich unosił w nieznane, ucho nie łowiło żadnego szmeru zwiastującego obecność jakiejś żywej istoty. Toteż z niesły-chanym entuzjazmem powitał sternik widok paru obłoczków pary unoszących się ponad wodami.

— Wieloryby! Wieloryby! — krzyczał podskakując z radości.

— Gdzie? — zagadnął inżynier.

— Tam, tam. To one wychylając się na powierzchnię morza, wypuszczają z potężnych płuc zużyte powietrze, przepełnione parą, która zgęszczając się na zimnie, tworzy właśnie taki obłoczek. Dawniej i ja, podobnie, jak wielorybnicy, sądziłem, że wieloryb wyrzuca w górę fontannę wody, lecz było to mylne. Wieloryb, a znam się z nim, bo przez dwa lata służyłem na wielorybniczym kutrze, ma krew gorącą, rodzi się żywy, młody ssie mleko matki, słowem, jest to taki ciepłokrwisty zwierz, jak na przykład foka, słoń morski albo mors. Jak dotąd, nie widzieliśmy tutaj tych największych zwierząt, jakie istnieją na ziemi. Teraz jednak zwierzyna się pokazała, stąd możemy mieć nadzieję, że i myśliwi polujący na nią nie każą długo na siebie czekać.

— Masz słuszność, kochany Jamesie — rzekł Ford. — Są to niewątpliwie oznaki, że te zwierzęta znajdują się w pobliżu naszej góry lodowej. Nareszcie wydostaliśmy się na pełniejsze wody, to mnie jak i ciebie napawa otuchą.

Wszyscy trzej nasi rozbitkowie śledzili z najwyższym zaciekawieniem ruchy olbrzy-mów oceanu, udzielając sobie nawzajem spostrzeżeń i dzieląc się posiadanymi wiadomościa-mi o życiu tych stworzeń, które są jeszcze przez naukę bardzo niedostatecznie zbadane. Jest to tym dziwniejsze, że od wieków odważni marynarze polowali na te olbrzymy. Rzecz zna-mienna, że wielorybnicy, którzy żyli dzięki wielorybom i dorabiali się znacznego majątku, sprzedając fiszbin i wytopiony tran, szerzyli najbałamutniejsze wieści o życiu zabijanych, a potem ćwiartowanych przez siebie olbrzymów. Trzeba jeszcze poświęcić dużo czasu i zacho-du, choćby tylko na to, ażeby zdobyć się na jakąś systematykę w tym dziale zoologii. Wspa-niale rozwinięta zdolność poruszania pozwoliła wielorybem stać się mieszkańcami wielu mórz kuli ziemskiej. Różne ich gatunki mają różne siedziby.

Wprawny łowca wielorybów jest w stanie nawet z daleka oznaczyć, z jakim gatunkiem będzie miał do czynienia. Kieruje się tutaj obserwacją ruchów, sposobem oddychania i nurko-wania.

Wieloryby nigdy nie opuszczają wody tak, jak na przykład foki, słonie morskie i morsy. Oddychają zaś, jak każdy ssak, powietrzem. Na wypukłym czubie głowy znajdują się nozdrza; skoro tylko zwierz wynurzy się, uwypuklają się one i przez ich otwory wyrywa się z głośnym świstem nagromadzone w potężnych płucach powietrze. A trzeba pamiętać, że wieloryb w poszukiwaniu pożywienia nurkuje dość głęboko i pozostaje w wodzie nieraz przez całą godzinę. Ażeby nie udusić się podczas tak długiego pobytu w morzu, wieloryb musi po pierwsze, mieć potężny zapas powietrza w płucach, po wtóre, znacznie więcej krwi aniżeli ssaki lądowe. Ta krew jest istotnym rezerwuarem tlenu, który broni zwierzę od udu-szenia. Wyziewane zapasy pary skraplają się na zimnie w stożek. Ponieważ ten obłok szybko się rozwiewa, więc stąd wyraźny wniosek, że nie jest to fontanna wody, jak dawniej po-wszechnie mniemano. Zresztą wiadomo, że u wielorybów pewien wyrostek krtani wchodzi do tylnych nozdrzy tak szczelnie, że drogi oddechowe są zupełnie oddzielone od jamy ustnej i gardzieli. Woda więc nie ma, bo i nie powinna mieć żadnego dostępu do organów oddycha-nia. Inaczej bowiem wieloryby nie mogłyby jadać pod wodą. Kiedy wieloryb nareszcie, pochłonąwszy wielką ilość drobnych istotek morskich, którymi wyłącznie się żywi, wypłynie na powierzchnię dla nabrania świeżego zapasu powietrza, przez jakiś czas, robiąc wdechy i wydechy, nagromadza potrzebny mu do ponownego nurka zapas tlenu, po czym powtarza swoją wędrówkę w głąb. Prawdziwe wieloryby żywią się przeważnie głowonogami, które zamieszkują niższe warstwy morza i dosyć trudno dają się schwytać. Stąd taka długotrwała nieobecność wieloryba na powierzchni. Jak głęboko nurkują wieloryby? Są tacy, którzy przy-puszczają, że mogą one zanurzyć się aż do tysiąca metrów, lecz jest to widoczna niedorzecz-ność. Ciśnienia 100 atmosfer nie wytrzyma żadne stworzenie przyzwyczajone do przebywa-nia na powierzchni. Zresztą na tych głębiach panuje już ciemność zupełna, jakże więc w tych warunkach wieloryb mógłby chwytać owe głowonogi? Toteż wydaje się prawdopodobne, że nie zapuszcza się on poniżej 100 m w głąb, zwłaszcza że drobne raczki, mięczaki, głowonogi w tej warstwie najlepiej prosperują i są najobfitsze.

Drugą, bardzo interesującą kwestią i dotąd nie rozstrzygniętą, jest sen wielorybów. Spać, nieruchomo leżąc na powierzchni wody, wieloryby, jak się zdaje, nie potrafią. Te, które są cięższe od wody, opadłyby na dno, to znaczy utonęłyby, podobnie jak człowiek nie umieją-cy pływać; te zaś gatunki, które są lżejsze od wody, jak na przykład wieloryby właściwe i potfisze, wywróciłyby się do góry brzuchem, więc ich nozdrza zanurzyłyby się w wodę, co by miało podobny skutek. To wszystko nasuwa nam mniemanie, że wieloryby albo wcale nie śpią, albo też bardzo rzadko. Za okrętami płyną one nieraz przez kilka dni i nocy z rzędu, nie pozwalając sobie na wypoczynek. Przytaczają nawet osobliwy fakt, że w 1088 roku za pewnym okrętem angielskim płynęło bez przerwy stado wielorybowatych ssaków od samego przylądka Horn, aż do Liverpoolu, portu w zachodniej Anglii. A przecież taka podróż trwała parę tygodni. Byłby to bardzo dziwny fakt. gdyż nawet ryby sypiają i w ogóle wszelkie stwo-rzenie, jak się zdaje, potrzebuje snu nie wyłączając owadów.

Gruba warstwa tłuszczu, okrywająca ciało wielorybów i będąca tak fatalną przynętą dla łowców, doskonale chroni te zwierzęta od zimna.

Wielorybom grozi szybka zagłada, zanim jeszcze uczeni zdążą zbadać je dokładnie. Całe zastępy łowców czyhają nie tylko na wieloryby właściwe, ale na foki i na olbrzymie sło-nie morskie, niezmiernie ważny, ciekawy i odosobniony gatunek zwierząt: giną one tysiącami dla zaspokojenia chciwości przedsiębiorców. Nowoczesne statki wielorybnicze to jakby pły-wające fabryki, gdzie przetapia się tłuszcz wielorybów na tran, pożądany głównie dlatego, że zawiera dużo witamin i stanowi nieoceniony środek lekarski przeciw wielu dolegliwościom ludzkim.

Nasi rozbitkowie, rozważając w tych swoich rozmowach losy wielorybów, zaczęli poj-mować, dlaczego przez tak długi czas daremnie oczekiwali pojawienia się zbawczego statku u wybrzeży Antarktydy. Snadź w tych okolicach Morza Weddella, wdzierającego się w konty-nent głęboką zatoką, wieloryby stały się już bardzo rzadką zwierzyną. Jakże bowiem inaczej mogli sobie wytłumaczyć pustkę, którą tchnęły te okolice Oceanu Lodowatego. Dzięki jednak katastrofie, dostawali się oni w niższe szerokości geograficzne, gdzie okazja spotkania się z ludźmi stawała się prawdopodobniejsza.

Kapitan Ford zastanawiał się teraz nad tym, jakie prądy morskie panują w tych okoli-cach oceanu, gdyż od tego zależał kierunek, w jakim posuwać się miała ich wyspa pływająca. Naokół Antarktydy leżą rozległe tonie oceanu, przeniknięte na wskroś chłodem. Ta zimna woda wdziera się aż prawie pod sam równik. Na słoną otchłań kładzie się warstwa również zimnej wody, powstającej z ciągłego topnienia niesłychanej ilości lodu i śniegu. Pamiętać jednak należy, że ta słodka woda w przeciwieństwie do słonej morskiej, jako znacznie od niej lżejsza, tworzy prąd powierzchniowy, płynący na północ ku cieplejszym morzom. Kierunek tego prądu musi być do pewnego stopnia zgodny z kierunkiem wiatrów panujących w tam-tych okolicach. Stąd można wyprowadzić wniosek, że oziębia wybrzeża zachodnie Ameryki, Afryki i Australii. Dlatego to zapewne wyspy, zwane Orkadami Południowymi, leżące pod 60° szerokości, są niemal przez cały rok otoczone lodami.

Biorąc to wszystko pod uwagę, mieszkańcy wyspy pływającej coraz bardziej dochodzili do przekonania, że powędrują daleko na północ, co miało swoje dobre i złe strony. Dobra strona polegała na tym, że mogą napotkać prędzej czy później jakiś okręt, zła strona zaś — że wyspie pływającej groziło zniszczenie w bliższej lub dalszej przyszłości. Tej drugiej ewentu-alności nie brano jednak pod uwagę. Kapitan kazał sternikowi bez przestanku zasilać tranem lampę, tak iżby smuga dymu unosiła się ciągle ponad górą lodową, była to jedyna szansa zwrócenia na siebie uwagi przepływających statków. Miano przed sobą dosyć czasu, gdyż, jak obliczono, zapasy żywności mogły starczyć przynajmniej na pół roku.

Coś przez ten czas musi się zdarzyć!

 

 

Date: 2016-02-19; view: 336; Нарушение авторских прав; Помощь в написании работы --> СЮДА...



mydocx.ru - 2015-2024 year. (0.005 sec.) Все материалы представленные на сайте исключительно с целью ознакомления читателями и не преследуют коммерческих целей или нарушение авторских прав - Пожаловаться на публикацию